65 lat temu na ekrany polskich kin wjechał "Pociąg" Jerzego Kawalerowicza
Nieco wcześniej, 26 sierpnia, podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji miała miejsce jego światowa premiera. Nominowany był wówczas w konkursie głównym do Złotego Lwa, którego jednak nie dostał. Otrzymał natomiast nagrodę "Premio Evrotecnica" imienia Georges’a Melies'a i wyróżnienie specjalne dla najlepszej aktorki, które przyznano Lucynie Winnickiej – odtwórczyni głównej roli żeńskiej. Miesięcznik "Film" przyznał "Pociągowi" Złotą Kaczkę dla najlepszego filmu polskiego 1959 roku.
Prócz Winnickiej, wcielającej się w postać Marty, główne role zagrali w filmie tacy aktorzy jak Leon Niemczyk (Jerzy), Zbigniew Cybulski (Staszek), Aleksander Sewruk (adwokat) i Teresa Szmigielówna (żona adwokata).
Fabuła filmu Kawalerowicza skupia się na losach pasażerów pociągu relacji Warszawa – Hel. Początkowe sceny nie rozgrywają się jednak w Warszawie, lecz na zatłoczonej stacji Łódź Kaliska. Teresa Sobańska na łamach "Ekranu" zauważyła, że fabuła jest "bardzo prosta i nieskomplikowana – opowiada o podróży pozornie zwykłej i codziennej, pozornie podobnej do wielu innych". "W przedziale wagonu sypialnego między dwojgiem młodych ludzi rozgrywa się dramat. W ciągu kilku godzin przypadkowe spotkanie zmienia się w wielkie i niezapomniane przeżycie. Pociąg dojeżdża do końcowej stacji – życie obojga musi biec swoim trybem bez względu na to, co się stało. Każde z nich musi odejść samotnie, unosząc niespełnione uczucie" – wyjaśniła.
Film Kawalerowicza zrobił wrażenie na większości krytyków. Guido Fink z włoskiego magazynu "Cinema nuovo" ocenił, iż "żaden inny film nie potrafił tak sugestywnie wyrazić uczucia pustki". Stefan Czarnecki na łamach tygodnika "Ekran" napisał: "Kawalerowicz dzięki poparciu współscenarzysty i operatora tak przemyślnie posłużył się aktorami, że w efekcie Lucyna Winnicka jest nie tylko najlepiej fotografowaną aktorką polską, ale razem z Leonem Niemczykiem stworzyli jedne z najciekawszych kreacji filmu powojennego". Czarnecki dodał, iż "wysoka kultura twórców +Pociągu+ znajduje również wyraz w niezwykle subtelnym podkreśleniu prawa do intymności każdego człowieka". Jednocześnie zwrócił uwagę, że "mimo świadomie ograniczonych wizualnych środków wyrazowych chyba w żadnym naszym filmie nie było tylu tak pięknych kadrów i nigdzie nie zauważyłem takiego wyrafinowanego +smakoszostwa+ detali".
Innym aututem filmu jest muzyka Andrzeja Trzaskowskiego - a zwłaszcza przejmująca wokaliza Wandy Warskiej, która powstała o poranku po długiej nocy w wielkim studiu Wytwórni Filmów Fabularnych przy ulicy Łąkowej w Łodzi - Warska zaczęła spontanicznie śpiewać kompozycję Artiego Shawa. "Pamiętam, jak ostatni wychodzi Kawalerowicz, ale złapał jeszcze moje dźwięki, cofnął się i zaczął krzyczeć: +Wanda, nie zapomnij tego!+" – wspominała artystka we "W Dwójce raźniej" (2012). Jej wokaliza z "Pociągu" była już wówczas sygnałem rozpoznawczym tej radiowej audycji.
Scenariusz współtworzony przez Kawalerowicza i Jerzego Lutowskiego bazował na autentycznym epizodzie z życia reżysera, który w książce "Prywatna historia kina polskiego" wspominał: "Znalazłem się w sytuacji, kiedy nie było już miejscówek, więc konduktor postanowił umieścić mnie w przedziale, który wydawał się pusty. "Właścicielka biletu na to miejsce zjawiła się w ostatniej chwili, kiedy ja już się zagospodarowałem. Zaczęła się dziwna noc – przegadałem z tą panią parę dobrych godzin. Opowiadała mi swoje życie, a ja głównie słuchałem, prawie nie mówiąc nic o sobie. I z tego powstał pomysł filmu" - wyjaśnił.
Film okazał się także proroczy dla Zbigniewa Cybulskiego. W scenie, w której Staszek wskakuje do jadącego już pociągu, konduktor zwraca mu uwagę, mówiąc: "Widziałem już takich mocnych z obciętymi nogami". Osiem lat później aktor zginął tragicznie na dworcu kolejowym we Wrocławiu, próbując wskoczyć do odjeżdżającego warszawskiego ekspresu "Odra".
Plenery kręcono w Łodzi, Katarzynowie koło Koluszek i na Półwyspie Helskim. Zdecydowana większość zdjęć, których autorem był Jan Laskowski, powstała jednak w autentycznym wagonie sypialnym. Małe i ciasne pomieszczenia znacząco utrudniały pracę. Po latach Jerzy Rutowicz, kierownik produkcji, wspominał: "+Pociąg+ to był popis pomysłowości realizatorskiej. Poruszanie się w wagonie sypialnym z kamerą, wówczas zresztą dużą i ciężką, nie było możliwe. W związku z tym zamówiliśmy wagon w częściach. I te części, w zależności od potrzeb, łączyliśmy ze sobą albo rozłączaliśmy. Ryszard Potocki skonstruował z kolei ruchome lustra, przy pomocy których otrzymywaliśmy obraz tego, co dzieje się za oknem pociągu". Grzegorz Dubowski na łamach tygodnika "Ekran" napisał: "+Pociąg+ jest przykładem wirtuozerii warsztatowej, która decyduje o wysokiej kulturze artystycznej filmu". "Wirtuozeria bowiem zależy w tym wypadku przede wszystkim od montażu i pracy operatora" - dodał. "Dawno nie widzieliśmy tak korzystnie fotografowanych aktorów. Zbliżenia Winnickiej, Niemczyka, Szmigielówny, galeria postaci drugoplanowych określają od razu klimat niedopowiedzianych sytuacji" - podkreślił Dubowski. Ocenił, że "majstersztykiem operatorskim, potwierdzającym odrębność stylu Laskowskiego i wysoką klasę jego umiejętności, są wielopłaszczyznowe kompozycje przekątnych, zbudowane w ciasnocie przedziału kolejowego". "Portrety Winnickiej na tle obcej i umownej przestrzeni podkreślają samotność i tajemniczość bohaterki" - podsumował.
Teresa Sobańska przywołała wypowiedź Kawalerowicza o filmie: "+Pociąg+ ma być filmem o niespełnionych uczuciach, pustce, ludzkiej pozie i zagubieniu w świecie, rodzajem impresji poetycko-refleksyjnej. Historia, którą opowiemy, jest jedną z tych, jakie zdarzają się codziennie, jakich pełno wokół nas. Dlatego wiele rzeczy zostanie niedopowiedzianych, podpatrzonych… Pragnę pokazać kawałek prawdziwego życia".
Wydaje się, że wszystkie te zamierzenia reżysera zostały zrealizowane.
Po latach Kawalerowicz wspominał, że "+Pociąg+ był wielkim zaskoczeniem dla kierownictwa kinematografii". "To był taki film, który do niczego nie przystawał. Ani do neorealizmu, ani do tej klasyki rosyjskiej, wtedy sowieckiej, gdzie każda sprawa musiała być w jakiś sposób usprawiedliwiona. To było takie opowiadanie, nie wiadomo, z nieba. I wydaje mi się, że to jest zaletą tego filmu: on nie był podporządkowany żadnym reminiscencjom wojny, była tylko sprawa ludzka".
W latach 50. tworzy się tzw. polska szkoła filmowa. Główne jej dokonania opowiadają o wojnie i losie Polaka w świetle jej zawirowań i konsekwencji - "Kanał" (1956), "Popiół i diament" (1958) Andrzeja Wajdy czy też "Eroica" (1958) Andrzeja Munka.
"Pociąg" Kawalerowicza jest filmem o bardziej uniwersalnej wymowie, można powiedzieć: "zdemilitaryzowanym". Nie dotyka wojny, jej skutków ani tragicznych losów Polaków z bronią w ręku walczących o wolność. Nie jest to tylko polski pociąg, zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Równie dobrze może jechać po torach w każdym innym kraju. Chyba dlatego film był dobrze rozumiany na Zachodzie. "Jest delikatną metaforą podróży przez życie. Podróży, która nie ma żadnego wyraźnego celu" – napisał o filmie Kawalerowicza Tadeusz Sobolewski.
Zdaniem filmoznawcy Jana Reka, Kawalerowicz swym "Pociągiem" prowadził ze "szkołą polską" zawoalowaną polemikę. "Bohater Kawalerowicza pod każdym względem, wbrew wzorom +szkoły polskiej+, jest bohaterem +zdemilitaryzowanym+, który się mieści w granicach +średnich stanów codzienności+" - napisał w artykule pt. "Pociąg, czyli niby razem, a jednak osobno", dostępnym na stronie Akademii Filmu Polskiego. "Oto w roli Staszka obsadzony został Zbigniew Cybulski, za którym od roku ciągnęła się sława roli Maćka Chełmickiego w +Popiele i diamencie+ Andrzeja Wajdy. Cieszył się on w tym okresie wyjątkową estymą zarówno u publiczności, jak krytyki filmowej. Krytyka zagraniczna, oceniając technikę gry aktorskiej, stawiała go w jednym rzędzie z najbardziej renomowanymi aktorami kina amerykańskiego" - przypomniał Rek.
Staszek z "Pociągu" jest - według niego - odwróconą rolą Maćka z "Popiołu i diamentu". "Cybulski kreował tam postać klasycznego bohatera, który jakkolwiek w ramach porządku fabularnego przypłacał życiem, to w sferze sensów i znaczeń przez film przywoływanych okazywał się moralnym zwycięzcą, zagubionym w wirze historii" - napisał Jan Rek. "W +Pociągu+ kreował postać Staszka błagającego Martę, aby do niego wróciła. I tam przegrywał. Wagi spraw raczej porównać się nie da" - ocenił. Zauważył "korzystanie przez Cybulskiego z tego samego repertuaru środków gry aktorskiej: nadmierna ekspresja ciała i gestykulacja oraz chaotyczny, pełen nerwowości i zniecierpliwienia sposób wypowiadania dialogów". Co Sprawia wrażenie, że Cybulski gra nadal siebie – innego Maćka Chełmickiego.
"Wydaje się, że ta do pewnego stopnia +powtórka+ Maćka Chełmickiego nie tyle jest dowodem biegłości aktorskiej Cybulskiego i dojrzałości jego warsztatu, ile skutkiem przyjęcia przez Kawalerowicza pewnej osobliwej strategii. Zarówno obsadzając go w roli Staszka, który doznaje porażki, jak i aprobując sposób budowania postaci według wzoru stosowanego w +Popiele i diamencie+, dystansował się do kina +szkoły polskiej+. Wyrażając zgodę na grę Cybulskiego z pewną nadwyżką ekspresji – która nie czyniła go bezbronnym, ale śmiesznym – lekko dworował sobie z tamtej poetyki" - podsumował Rek.
Jerzy Kawalerowicz był współzałożycielem i pierwszym prezesem Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Przez wiele lat kierował Zespołem Filmowym "Kadr", później zaś Studiem Filmowym "Kadr". Współuczestniczył w produkcji filmów, które stały się alfabetem polskiego kina. "Pociąg" to - jak sam określał - jego przełomowy film.
W 2014 roku "Pociąg" - wśród 21 innych polskich filmów w tym jeszcze trzech Kawalerowicza - znalazł się w programie specjalnej retrospektywy zatytułowanej "Martin Scorsese Presents: Masterpieces of Polish Cinema", przygotowanej przez amerykańskiego reżysera, prezentowanej w USA i Kanadzie. (PAP)
autor: Mateusz Wyderka