Rada Uczelni UW poparła działania rektora Alojzego Nowaka
"Wobec zaistniałych wydarzeń i w związku z eskalacją protestów na terenie Uniwersytetu Warszawskiego, Rada Uczelni pragnie wyrazić swoje poparcie dla działań Jego Magnificencji Rektora, mających na celu załagodzenie sytuacji, przywrócenie porządku oraz zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim członkom społeczności akademickiej" – czytamy w uchwale, której treść przekazała w piątek PAP rzecznik prasowa Anna Modzelewska.
W uchwale podkreślono, że "Uniwersytet Warszawski jest miejscem, gdzie cenione są wolność słowa i prawo do protestu. Jednak wyrażanie opinii nie powinno naruszać praw innych osób ani prowadzić do zniszczeń, niezależnie od kwestii, które budzą emocje".
Członkowie Rady Uczelni Uniwersytetu Warszawskiego zaapelowali też o spokój. "Apelujemy o spokój, wzajemny szacunek i dialog w duchu wartości demokratycznych, które przyświecają naszej wspólnocie akademickiej. Wierzymy, że poprzez konstruktywne rozmowy możliwe jest znalezienie rozwiązań akceptowalnych dla wszystkich stron".
Na prośbę rektora Alojzego Z. Nowaka w środę na Kampusie Głównym uczelni - w związku z protestem studentów w obronie Palestyny - interweniowała policja. Protest trwa od 24 maja, a jego uczestnicy domagają się m.in. udostępnienia informacji o wszelkich powiązaniach uniwersytetu z izraelskimi instytucjami akademickimi i z "innymi organizacjami i firmami, które czerpią zyski lub są związane z okupacją Palestyny i trwającym w Strefie Gazy ludobójstwem". Żądają również jednoznacznego potępienia działań Izraela, a także zerwania współpracy z firmami i uniwersytetami izraelskimi. Protest odbywał się w parku Autonomia przy ul. Nowy Świat 69. We wtorek zaostrzył się, a uczestnicy przenieśli się na Kampus Główny.
Jak informował w środę rzecznik stołecznej policji podinsp. Robert Szumiata, prośbę o wsparcie policji uczelnia uzasadniła potrzebą "udrożnienia ciągów komunikacyjnych".
Uzasadniając swoją decyzję rektor UW podkreślił w komunikacie, że "czym innym jest prawo do protestowania, a czym innym są zachowania naruszające prawa i wolności drugiego człowieka, ingerujące w jego nietykalność cielesną".
Nowak zdecydował jednocześnie o zamknięciu bram kampusu głównego uniwersytetu. Jak poinformował, podjął tę decyzję, "zdając sobie sprawę z ograniczonych uprawnień administracji, czy nawet straży uniwersyteckiej, w zakresie przeciwdziałania takim naruszeniom".
W kolejnych dniach osoby postronne nie wchodzą na teren uczelni, a studenci dostają się tam po okazaniu legitymacji. W piątek rano brama główna Uniwersytetu Warszawskiego była zamknięta, a przed nią stał policyjny wóz. Studenci mogli dostać się na kampus przez jedno z bocznych wejść bramy po okazaniu legitymacji pracownikom UW.
Zdaniem prof. Huberta Izdebskiego, prawnika i specjalisty z zakresu prawa o szkolnictwie wyższym, rektor UW powinien wyjaśnić, jakie działania podjął przed wezwaniem policji. "Rektor wezwał stosowne służby porządkowe, bo ma do tego umocowanie prawne. Natomiast wziął też odpowiedzialność za ten ruch. Rektor UW powinien zatem również wyjaśnić, jakie działania podjął przed wezwaniem policji, i czy sytuacja faktycznie zagrażała porządkowi i bezpieczeństwu na terenie uczelni" – powiedział PAP prof. Izdebski, który przez 50 lat był związany z UW. Zaznaczył, że "tłumaczenie o udrożnieniu ciągów komunikacyjnych wydaje się niewystarczające, bo w przeszłości były już podobne zdarzenia, kiedy nie można było dostać się na teren uczelni z innych powodów".
Reakcja władz uczelni wywołuje krytykę wśród części pracowników naukowych i studentów. "Wyrażamy zdecydowany sprzeciw wobec decyzji JM Rektora UW o wezwaniu na teren Uniwersytetu policji" - napisali członkowie kolegium kierującego Instytutem Kultury Polskiej UW w mediach społecznościowych. "To oburzające, że protest osób studiujących, z powodu jego uciążliwości, spotkał się z takim odzewem, w tym zastosowaniem bezpośredniej siły wobec protestujących. Budzi to ponure skojarzenia z przeszłością, ale także wywołuje niepokój o przyszłość i warunki możliwej debaty w Uniwersytecie. Niezrozumiała jest także dla nas decyzja o zamknięciu bram Uniwersytetu oraz wprowadzeniu kontroli osób pracujących i studiujących w Uniwersytecie" - czytamy w deklaracji na Fb, pod którą podpisało się 9 osób.
We wcześniejszym wpisie, podpisanym przez 14 pracowników naukowych ze stopniem doktora, przypomniano, że reakcja rektora - wezwanie policji - dotyczyła protestu osób studiujących, "które manifestowały przez wiele godzin solidarność z Palestyną i domagały się rozmowy z Rektorem w sprawie zerwania stosunków z uczelniami i instytucjami izraelskimi. Taka reakcja na protest studencki w niezwykle ważnej sprawie budzi nasze oburzenie i przygnębienie. Brak chęci i umiejętności podjęcia dialogu to jedno, ale drugie to aż tak głęboki brak zrozumienia dla tego, co dzieje się dzisiaj w głowach i sercach młodych ludzi, którzy stanowią największą i najważniejszą część naszej społeczności, a którym nie jest obojętny świat poza bezpiecznymi murami kampusu. Wczoraj kampus UW przypominał obrazy z najciemniejszych lat, gdy walka o wolność słowa kończyła się na komisariatach. Skala protestu nie stanowiła bezpośredniego zagrożenia dla społeczności akademickiej, za to reakcja, z jaką spotkali się protestujący (a dziś cała społeczność studiująca legitymowana przy wejściu na teren UW) pozostanie dla nas symbolem fiaska akademii jako wspólnoty".
Reakcjom Alojzego Nowaka sprzeciwili się też studenci. W mailu przesłanym w czwartek do PAP podkreślili, że "policja została wpuszczona na teren uczelni po raz pierwszy od dziesięcioleci, a konkretnie od roku 1989 r. Rektor Nowak jest pierwszym rektorem w III RP, który zdecydował o wpuszczeniu służb na kampus". (PAP)
Autorka: Urszula Kaczorowska
uka/ azi/ zan/